Miejsce: Wieś Lysandra
Tego wieczora postanowiłam przejść się koło grządek z ziołami. Lysander wraz z bratem okropnie o nie dbali, nie pozwalali ich dotykać, chuchnąć na nie, ba nawet spojrzeć nie wolno było. Kiedy doszłam do grządek zauważyłam...
- Kastiel..? - Rzuciłam.
Kas podskoczył, z ust wydobył mu się zduszony krzyk, a z kieszeni powysypywały mu się ziółka. - Na Boga, Maya!
- Oj, przepraszam, Kas, powinnam trochę dyskretniej, zakasłać, chrząknąć...
- Co ty sobie wyobrażasz?! - Krzyknął Kastiel, zaciskając pięści. - Tu nie wolno przychodzić.
- To samo mogłabym powiedzieć t o b i e... - Mruknęłam, unosząc jedną brew. Nagle Kastiel, siedzący pomiędzy zielskiem, pobladł, otworzył usta i zaczął nimi bezgłośnie poruszać.
- Kas..? Znów masz napad "chcę pobawić się w kalambury"..? - Prychnęłam. Kastiel uniósł jedną dłoń i zaczął wskazywać coś za moimi plecami, wciąż poruszając ustami.
- LYSANDEEER! - Wydusił w końcu.
- CO? - Zdziwiłam się, obracając w miejscu tak gwałtownie, że wylądowałam na tyłku obok Kastiela. Przez pola zmierzał w naszym kierunku Lysander. Wyglądał bardzo majestatycznie, idąc sprężystym krokiem, mijając krowie placki. Jego czarna peleryna powiewająca za nim dodawała mu seksapilu, gdy uginała pod swoim ciężarem łany zboża.
- Cześć Rysiu! - Uśmiechnęłam się słodko, gdy do nas podszedł z grobową miną.
- CO WYŚCIE ZROBILI Z MOIMI ROŚLINKAMI?! - Wydarł się Lysander, co było tak bardzo nie w jego stylu, że z Kastielem przysunęliśmy się do siebie, kuląc jak zbesztane psy.
- N-no ja ten... - Zaczął Kastiel.
- TYLE LAT JE UPRAWIAM, A WY CO?! - Krzyknął Lys.
- Uprawiasz?! - Parsknęłam śmiechem. Lysander zacisnął wargi, bo też miał ochotę się zaśmiać. Wziął głęboki wdech, poprawił czarny cylinder na białych włosach i rzucił spokojnie:
- Co macie na swoją obronę? - Na swoją obronę... - Zaczął Kastiel, po czym spojrzał na mnie - Może ty coś masz?
Pokręciłam przecząco głową. Lysander westchnął.
- Gdy giną klucze, zawsze wy je znajdujecie. Kiedy ucieka pies, wy go macie. - Lys zacisnął wargi. - Dlaczego, kiedy coś się dzieje, wy zawsze tam jesteście..?
- Lysiu... Ja to pytanie zadaję sobie od początku liceum... - Westchnęłam, kręcąc głową.
|