Powieść |
W skrócie[]
Gatunek | Romans |
Rodzaj | Powieść |
Data publikacji | 24 października, 2013 |
Autor | Mambi2001 |
Głowni bohaterowie | Kastiel, Evvi |
Części | 19 |
Status | Zakończone |
Powieść[]
cz. 1 (paź 24, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. | ||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
Taa... Kastiel i uczenie się. Wspomniałam już, że to mój chłopak? Chodzimy ze sobą trochę ponad dwa miesiące. Często, gdy gdzieś z nim wychodzę spóźniam się na obiady czy kolacje. Rodzice zawsze się w tedy denerwują, ale nigdy nie dostałam kary. Wyjrzałam ze swojego pokoju. Moja mama założyła własną firmę i często wyjeżdża w delegacje. Ostatnio zabrała na nią i tatę. Mieli wrócić za miesiąc. Spojrzałam na kalendarz wiszący na ścianie przedpokoju. Dzisiaj jest 26 kwietnia, sobota. Wrócą 14 maja. Wróciłam do pokoju, chwyciłam telefon i wystukałam wiadomość.
Chwyciłam swoją ulubioną torbę i spakowałam telefon i kurtkę. Pogoda u nas lubiła się zmieniać. Rano deszcz, po chwili słońce i jeszcze raz deszcz, bądź co gorsza, grad lub burza.Wychodząc spojrzałam na zegarek. Piętnaście po dwunastej. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę domu Kastiela.
- M-może byś mi tak pomógł ?! -wydusiłam z siebie pomiędzy liźnięciami.
Chyba to zauważył, bo po chwili wstał i zagwizdał. Bestia posłusznie przestała mnie napastować i położyła się grzecznie na swoim posłaniu. Kastiel podszedł do mnie i pomógł mi wstać. - Witaj skarbie -objął mnie w talii, a ja oplotłam swoje ręce wokół jego szyi.
Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Nic się nie zmieniło od dość dawna. U mnie w domu ciągle są jakieś zmiany. Albo mama przywozi coś z podróży i potrzebne jest przemeblowanie, albo kolor jej się znudził, albo cokolwiek innego. Zastanawiałam się jeszcze nad tym, czy pokój Kastiela się zmienił. Nie miałam okazji, żeby to sprawdzić. Z zamyślenia wyrwało mnie burczenie mojego brzucha. Głodna byłam. Na śniadanie zjadłam tylko lekki jogurt i to jeszcze z 6 godzin temu. -Słyszę, że komuś tu burczy w brzuchu - usłyszałam głos Kastiela zza kanapy - Może coś ci ugotuję? - Ja obiecuję, kiedyś zedrę mu ten głupi uśmieszek z twarzy. Nie czekając na odpowiedź podszedł do mnie, chwycił mnie za ręce i zaciągnął do kuchni. Tam, chodź stawiałam lekki opór, podniósł mnie i posadził mnie na blacie.
Obserwowałam więc jak krząta się po kuchni i zbiera potrzebne składniki. Z tego co wiem, szykował kotlety mielone. Mniam. Świetnie mu szło. Nie przypuszczałbym, że potrafi tak dobrze gotować. Zaczęłam się zastanawiać co jeszcze on potrafi. - Ej, mała! Coś się tak zamyśliła? - dopiero teraz zauważyłam, że obiad był już gotowy.
Gdy dotarłam do jego pokoju zamknęłam za sobą drzwi i przytuliłam się do niego. Był taki ciepły. Ale on wykorzystał moment mojej nieuwagi i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak oszalała. Po chwili miałam już łzy w oczach.
Po chwili już nie miałam siły i upadłam na jego łóżko. Łaskotki przeszły w namiętne pocałunki. Przewróciłam go na plecy i usiadłam na niego okrakiem. Pocałunki stały się bardziej gorące. Po chwili jednak oprzytomniałam.
Nagle przeszkodził nam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych... |
cz. 2 (paź 27, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
- Kastiel! Niespodzianka! - usłyszałam dorosły kobiecy głos.
W ostatniej chwili zdążyłam zejść z Kastiela i uklęknąć obok. Po chwili drzwi do pokoju się otworzyły i weszła tam szczupła brunetka, niewiele większa ode mnie. Miała szare oczy i piękny uśmiech. Za nią wszedł uśmiechnięty, wysoki i czarnowłosy mężczyzna. Gdy nas zobaczyli trochę zrzedła im mina, ale kobieta nadal się uśmiechała. Spojrzałam na Kastiela. Miał niezadowoloną minę. Super. Właśnie przyjechali jego rodzice. Zaczerwieniona schowałam twarz między ramiona. - Może nam ją przedstawisz? - przełamał krępującą ciszę tato Kasa.
Zamknęli za sobą drzwi. Ja wypuściłam wstrzymywane dotąd powietrze. W życiu nie byłam taka czerwona. Ale dowiedziałam się, po kim mój chłopak ma ten uśmiech. Poczułam, jak obojemuje mnie od tyłu. Wiedziałam, że kiedyś trzeba będzie sprostać wyzwaniu. I właśnie nadszedł ten czas. Zaczęłam powoli wstawać. Kastiel, trzymając mnie za rękę poprowadził do salonu. Jego rodzice siedzieli na sowie pijąc herbatę. Zauważyli, że idziemy i odłożyli filiżanki. Stanęliśmy na przeciwko ich. Zaczęło mi się robić gorąco. -Mamo, tato - zaczął Kastiel - to jest Evvi. Evvi, to moja mama Jessica - wskazał na uśmiechniętą brunetkę - i mój tato Thomas - tu pokazał na naburmuszonego faceta.
W pokoju Kas położył się na łóżku, a ja usiadłam przy biurku i zabrałam się za mój obiad, ale nie mogłam nic przełknąć. Odłożyłam talerz i westchnęłam głęboko.
Reszta popołudnia minęła nam na gadaniu o wszystkim i o niczym. W końcu zaczęło się ściemniać. Pożegnałam się z Kastielem namiętnym pocałunkiem i w panującym w okól półmroku wróciłam do domu. O dziwo, drzwi były otwarte, a byłam pewna,że je zamknęłam. Powoli otworzyłam je i rozglądnęłam się dookoła. Chyba nic nie zginęło. Poszłam do swojego pokoju. Tam także nie zauważyłam zmian. Jednak miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Przed pójściem spać zamknęłam drzwi i upewniłam się, że nikt ich nie otworzy. Wzięłam szybki prysznic i skoczyłam pod kołdrę, z tym samym przeczuciem ; że ktoś mnie obserwuje.
-Halo?
Nie zdążyłam wykonać najmniejszego ruchu, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Czy ludzie nie mają nic innego do roboty o tej porze? Podbiegłam do drzwi. Zerknęłam przez wizjer. Nic nie widziałam. Pewnie ktoś zasłonił go kciukiem. Sprytnie. Też zawsze tak robię. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam tam... |
cz. 3 (lis 7, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam tam pełną energii Rozalię. Domyślałam się już, co się kroiło. - Hejo ! - przywitała się głośno i radośnie. A to nie wróży nic dobrego.
Riveriev to większe miasto oddalone od nas o około 70 kilometrów stąd. Jest tam wielka rzeka Sumbro, nad którą latem wypoczywa wielu turystów. Sama tam nigdy nie byłam. Teraz nadarzyła się okazja. - No dobrze, tylko że już powiedziałam Kastielowi, że później się z nim spotkam...
- Ała ! - byłam tak zajęta oglądaniem rynku, że nie zauważyłam latarni - O kurczę! - upadłam na ziemię, a głowa bolała mnie jak nie wiem. Pomasowałam się po niej.
Na pierwszy rzut oka chłopak bardzo, ale to bardzo przystojny i strasznie wysoki, nadawałby się na siatkarza czy koszykarza. Jedwabiste jasne włosy i oczywiście piękne zielone oczy. Podał mi rękę.
Nie zdążyłam się nawet pożegnać z Nico, a złapała mnie za rękę i popędziłyśmy do centrum handlowego. Było ogromne. Chyba z tysiąc sklepów. Gdyby nie moja przyjaciółka, na pewno bym się zgubiła. Ona chyba znała plan sklepów na pamięć. Chodziłyśmy po centrum chyba z 7 godzin, a i tak wszystkich ich nie obeszłyśmy. Po drodze wpadłyśmy do KFC, ale były takie tłumy, że Rozie nie chciało się czekać. W końcu wyszłyśmy i udałyśmy się na przystanek. Rozalia targała ze sobą z 20 przepełnionych po brzegi toreb, podczas gdy ja miałam nie całą jedną. Kupiłam trzy bluzki, dwie pary rurek i jedną butów. Nie spotkałam już później Nico, a szkoda.
Mój spokój trwał dopóki, dopóty nie zaczęłam się rozglądać po rogach mojego pokoju. W jednym z nich zauważyłam... |
cz. 4 (lis 11,2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Mój spokój trwał dopóki, dopóty nie zaczęłam się rozglądać po rogach mojego pokoju. W jednym z nich zauważyłam coś małego i świecącego. Nie wyglądało to na pajęczynę. Wspięłam się na biurko stojące w kącie, ale i tak tego nie dosięgłam. Potrzebuję kogoś wyższego. Zeskoczyłam z biurka i poszukałam telefonu. W końcu wystukałam numer Kastiela. Uhh... Niecierpliwiłam się. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... -Halo ?- wreszcie odebrał.
Zaczęłam chodzić w kółko. Po 5 minutach postanowiłam, że jeszcze raz wespnę się na biurko i przejże przedmiotowi. Tak też zrobiłam. poszłam do mojego pokoju i weszłam na biurko. Niestety, ale i tak nie za dobrze widziałam, co to jest. Usłyszałam otwieranie frontowych drzwi. Nareszcie! Kastiel wszedł do mojego pokoju z torbą na ramieniu. Uśmiechnął się na mój widok. Odwzajemniłam uśmiech. Zeskoczyłam z biurka i podeszłam do niego. Wyciągnął do mnie ręce. - Cześć - przytuliłam go - Przepraszam, że nie oddzwoniłam ani nie powiedziałam, gdzie jadę. Ale to nie o to chodzi - pociągnęłam go do biurka.
Poszłam do mojej łazienki. Dosyć dużej, z prysznicem i wielką wanną. Dziś wzięłam szybki prysznic. Umyłam przy tym włosy. Po dziesięciu minutach byłam już ubrana w czerwoną piżamę i suszyłam moje włosy. Chociaż mam je krótkie, naprawdę długo je się suszy. W końcu z łazienki wróciłam po 30 minutach. Nadal miałam lekko wilgotne włosy. Kastiel leżał na moim łóżku i bawił się moim misiem. Oczywiście. Nie mógł zrobić tego, o co go prosiłam. Rzuciłam swoje ubrania na fotel i stanęłam nad nim. Zabrałam mu misia i położyłam na komodzie. Kamerka znowu leżała na stoliku nocnym. Położyłam się obok rudzielca i wtuliłam się w jego koszulkę. - Zostajesz na noc ? - ziewnęłam. Chciało mi się spać, choć jeszcze przed chwilą byłam pewna, że nie zasnę.
Podniosłam głowę. Kastiel już spał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zasnęłam chwilę później.
- Co zamierzamy dzisiaj robić? - zapytał.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Niechętnie zeszłam z blatu i poszłam po komórkę do pokoju. Gdy wreszcie ją dorwałam, zawahałam się przed odebraniem. Dlaczego? Dlatego że na wyświetlaczu zobaczyłam numer... |
cz. 5 (lis 14, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Gdy wreszcie ją dorwałam, zawahałam się przed odebraniem. Dlaczego? Dlatego, że na wyświetlaczu zobaczyłam numer, najgorszy z numerów w tej chwili. Mama.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam pakować do plecaka książki. On usiadł na łóżku i mi się przyglądał. Matma, religia... Spakowałam już resztę podręczników. Kończyłam dziś o 13:30, dosyć wcześnie jak na nasze liceum. Westchnęłam. Ta cisza była strasznie denerwująca. Podeszłam do Kastiela i usidłam na jego kolanach. Głowę oparłam na jego ramieniu. - Nie złoszczę się na ciebie. Ale tego wszystkiego jest jak dla mnie, już o wiele za dużo. Kamerka w pokoju, mama która przewiduje co jest na drugi końcu Ziemi...
- To już się staje ironiczne... - odebrałam telefon - Halo ?
Truchtem podbiegłam do drzwi. W biegu zobaczyłam godzinę. Dwadzieścia po siódmej. Kastiel przyszedł do salonu i rozłożył się na kanapie. Wyjrzałam przez wizjer. Rozalia. Znowu stanowczo ZA wcześnie. Za nią stał... Nie zobaczyłam dokładnie, ale chyba jakiś chłopak. Otworzyłam drzwi. Osobą stojącą za Rozalią był... |
cz. 6 (lis 18, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
-Witaj! - przywitała mnie śpiewająco.
O dziwo, były jeszcze dość ciepłe. Usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść jednego. Po chwili dołączyła do mnie reszta. Rozalia wzięła pilota i włączyła telwizor. Akurat leciał jakiś nudny teleturniej. Zaczęliśmy rozmawiać. O szkole, o każdym z nas, o najgorszych ludziach w szkole i o wielu innych rzeczach. Gdy tak gadaliśmy, spojrzałam na zegarek. O kurde! Było za 10 dziewiąta.
Do szkoły przyszliśmy, nie, dobiegliśmy dwie minuty przed dzwonkiem. Szybko zajęłam swoje miejsce w ławce. Siedziałam sama, w rzędzie obok Kastiel z Lysandrem, za mną Kim z Iris a przede mną Violetta z Alexy'm. Chwilę po moim zajęciu miejsca zadzwonił dzwonek. Położyłam głowę na ławce i otoczyłam rękami. W tym czasie wszedł nauczyciel. - Dzień dobry klaso. Chciałbym wam przedstawić nowego ucznia. Spojrzałam na nowego. Zaraz potem otworzyłam oczy ze zdumienia... |
cz. 7 (lis 21, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. | ||||||||||||||||||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
- Proszę, poznajcie Nicolasa. Nicolas, przedstaw się - nauczyciel pokazał mu, aby wyszedł na środek.
Po chwili usłyszałam idące w naszą stronę kroki. Oderwałam się od mojego chłopaka. Nicolas szedł z uśmiechem na twarzy. Za nim zobaczyłam tłum chyba wszystkich dziewczyn ze szkoły, podążający za nim krok w krok. Widać było, że je oczarował. Nawet Violettę i Iris. Nie widziałam tylko Rozalii. Zatrzymali się przy nas.
|
cz. 8 (lis 24, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Przez resztę dnia nic się nie wydarzyło. Co chwilę wydzwaniałam do Kastiela. Martwiłam się, bo nie odbierał. Nawet SMS-ów. Zastanawiałam się także, o której godzinie jego rodzice wyjeżdżają. Może zdążę się z nimi pożegnać? Z tymi myślami położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą po sam nos.
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Siódma rano. Dzisiaj wtorek, więc mam na ósmą. No cóż, trzeba wstać. Powoli wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej najpotrzebniejsze ubrania i podreptałam do łazienki. Ogarnięcie się zajęło mi 15 minut. Następnie poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Wyjęłam z lodówki jogurt owocowy i zjadłam go. Chwyciłam telefon leżący na stole i raz jeszcze zadzwoniłam do Kastiela. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... włączyła się poczta głosowa. Miałam nadzieję, że poprostu jeszcze śpi. Spakowałam się do plecaka, ubrałam buty, zamknęłam drzwi i ruszyłam do szkoły.
Droga do szkoły zajęła mi 15 minut. Dwa razy dłużej niż zazwyczaj. Co chwilę zatrzymywałam się przy wystawach sklepowych. Pff... Nagle mi się zakupów zachciało. Przeszłam przez bramę szkolną i prawie od razu zauważyłam Kastiela siedzącego jakby nigdy nic na ławce. Zdenerwowana podeszłam do ławki i chwyciłam go za nadgarstek. Nie wiedział co się dzieje i zdziwiony dał mi się zaciągnąc w najbardziej odległy i ciemny kąt terenu przeznaczonego dla klubu ogrodników. Gdy tam dotarliśmy pchnełam go na mur i zmusiłam, by popatrzył mi w oczy. - Dlaczego nie odbierałeś telefonu wczoraj? - byłam już całkowicie wkurzona - Wiesz jak się martwiłam? Gdzie żeś się szlajał?
Lekcje minęły szybko. Tym razem miałam już coś zadane. Siedziałam wieczorem w swoim pokoju odrabiając pracę domową. Gryzłam właśnie ołówek zastanawiając się nad matmą, gdy zadzwonił mój telefon. Kastiel. Odebrałam. - Halo? - zapytałam.
Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam przekopywać szafę. Znalazłam czerwoną sukienkę w stylu glamour i ubrałam ją na siebie. Poszłam do łazienki zrobić delikatny makijaż. Pomalowałam oczy na czerwono-złoto i użyłam tuszu do rzęs. Gotowe. Z przedpokoju wzięłam małą torebkę na ramię i schowałam tam komórkę. Założyłam moje czerwone buty sięgające mi do połowy łydek. Chwyciłam klucze i zamknęłam drzwi, a następnie je także schowałam do torebki.
|
cz. 9 (lis 26. 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Po 10 minutach stałam przed drzwiami domu Kastiela. Otworzyłam drzwi i... stanęłam jak wryta. W całym domu było ciemno. Nie, przepraszam. BYŁOBY ciemno, gdyby nie dziesiątki świec zapachowych; na komodzie, koło telewizora, na blacie w kuchni i w innych miejscach. Pośrodku pokoju ustawiono mały szklany stolik, nad którym wisiała malutka lampka. W powietrzu unosił się wspaniały zapach róż. Pewnie od tych świeczek. Całość wyglądała pięknie, romantycznie. Zamknęłam drzwi za sobą i weszłam do salonu. Rozglądałam się po pokoju, gdy ktoś nagle odchrząknął. Obróciłam się. Przede mną zobaczyłam Kastiela, stojącego z ślicznym i wielkim bukietem czerwonych róż. Ubrany był w śnieżnobiałą koszulę, spodnie i kamizelkę od garnituru. Uśmiechnęłam się szeroko. On także uśmiechnął się, ale zadziornie. Podszedł do mnie i wręczył mi bukiet. Oniemiała przyjęłam go. - Hej, mała - objął mnie w pasie.
Po chwili wrócił z dużym talerzem pełnym spaghetti. Pycha. Kocham spaghetti. Postawił na stoliku i usiadł na przeciwko mnie. Podał mi widelec i zaczęliśmy jeść. Los tak chciał - a widziałam, że w filmach często tak jest - że po chwili chwyciliśmy tą samą nitkę makaronu, która złączyła nasze usta. Szybko cmoknęłam go w nie i wróciłam do jedzenia. On znowu zaczął jeść, tylko trochę niezadowolony. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy talerz był już pusty on odniósł go do kuchni i wrócił (tym razem) z dwoma pucharkami lodów. Matko Boska. Roztyję się przy nim. Podczas jedzenia deseru żartowaliśmy, śmialiśmy się i całowaliśmy się. Po zjedzeniu Kastiel zniknął w kuchni myjąc naczynia, a ja oparłam się o kanapę. Znowu się rozglądnęłam. Nie mogłam nacieszyć wzroku. Tylko jedno pytanie mnie dręczyło... - Co jest? - wyrwał mnie z zamyślenia Kastiel - Coś ci się tu nie podoba? - zaniepokoił się.
Złapał mnie za uda i podniósł do góry. Ręce oplotłam wokół jego szyi, a nogi wokół jego bioder. Zaniósł mnie do swojego pokoju, delikatnie położył na łóżku i...
Leżałam w łóżku Kastiela ubrana tylko w bieliznę i w jego koszulkę. Przytulałam poduszkę, podczas gdy Kas poszedł się odświeżyć po... całej nocy. Spojrzałam na zegarek stojący koło łóżka na czarnej etażerce. Wskazywał godzinę 6:47 . Nie potrafię opisać tego, co tu się wydarzyło. Nie ma tak cudownych słów. Obok, w łazience słyszałam jak Kastiel się po nie krząta. Po chwili wyszedł z niej, bez koszulki, ale w spodniach. Ręcznikiem suszył włosy. Wyglądał słodko. Rzucił mi ten swój bezczelny uśmieszek i usiał koło mnie. Zbliżyłam się i musnęłam jego wargi swoimi. - Idziemy dziś do szkoły? - zapytał.
Gdy ją w końcu dorwałam, przeraziłam się. Wyświetliło mi się 23 nieodebrane połączenia od... |
cz. 10 (lis 29, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Przerażona odłożyłam telefon. Czego właściwie się bałam? Że rodzice wcześniej wracają? Nic przecież nie zrobiłam. Że okłamałam mamę? Jasna cholera! Sama nie wiem. Może dlatego, że znowu wiedziała, co się tu dzieje? Poczułam ciepłe ramiona obejmujące mnie w talii. Kastiel. Odetchnęłam głęboko. Trochę się uspokoiłam. - O co się boisz? - zapytał cicho - Przynajmnie dostaliśmy ostrzeżenie, nie tak jak w przypadku moich rodziców.
Wygramoliłam się z jego objęć i poszłam do pokoju po swoje ubrania. Przebrałam się, czując na sobie wzrok Kastiela. Po chwili i on założył jakąś bluzkę z logo jakiegoś zespołu. Spojrzałam na zegarek. Równo siódma. Teraz tym bardziej nie chce iść do szkoły. Założyłam buty i wyszliśmy na dwór. Wstrząsnął mną dreszcz. Brr... Zimno. Szkoda, że nie wzięłam jakiejś kurtki. Objęłam się rękoma. Nagle poczułam jak ktoś okrywa mnie kurtką i obejmuje ramieniem. Spojrzałam w stronę mojego chłopaka. Uśmiechnął się lekko. Oparłam o niego głowę i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Ze snu wyrwały mnie słowa wypowadane przez prezentera. Powoli otworzyłam oczy... |
cz.11 (gru 2, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Lekko drżąc wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam jakąś luźną bluzkę i krótkie spodenki. Następnie wraz z Rozalią zeszłyśmy do kuchni. Na stole leżał stos gofrów. Kastiel siedział przy stole popijając Colę. Gdy nas zobaczył uśmiechnął się smutno. Usiadłyśmy na krzesłach i zaczęłyśmy jeść. Jedzienie ledwo co przechodziło mi przez gardło. Nikt się nie odzywał, dopóki nie zniknęły wszystkie gofry. Koło dziesiątej Rozalia powiedziała, że musi wyjść, jakieś sprawy związane z Leo. Gdy wyszła, nie rozstawałam się z Kasem nawet na krok. Przytulał mnie, ale nadal było cicho jak makiem zasiał.
Tak spędziliśmy resztę dnia. Dopóki nie zadzwonił telefon... |
cz. 12 (gru 7, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Tak spędziliśmy resztę dnia. Dopóki nie zadzwonił telefon. Nie miałam chęci ani siły, aby go odebrać. Zrobił to za mnie Katiel. Usadowiłam się wygodnie na kanapie i przytuliłam poduszkę. Zamknęłam oczy. - Halo? - usłyszałam Kastiela - Tak, jest tu, wie o tym - wiedziałam, że mówi o mnie - Naprawdę? - był zdziwiony, ale też spokojniejszy niż wcześniej - Oh. No cóż. Dobre i tyle - zaciekawionausiadłam wyprostowana - Dobrze. Spróbujemy zadzwonić za dwie godziny. Do usłyszenia - rzucił telefon na poduszkę, a sam usiadł przy mnie.
- Hej, mała, wstawaj - czułam jak Kastiel delikatnie mnie szturchał.
Narzuciłam na siebie czerwoną bluzkę z długim rękawem, czarne rurki i na to jeszcze bluzę zakładaną przez głowę. Gotowa. Jeszcze tylko założyć buty i wziąć parasolkę. Zerknęłam na zegarek. Dwadzieścia po siedemnastej. Chwyciłam w biegu komórkę i klucze. Drzwi zamknęłam i obróciłam się na pięcie. Otworzyłam ustę szeroko ze zdumnienia. Przede mną stało nowiutkie czerwone ferrari. W środku już czekał na mnie Kastiel. To jego bryka? Czemu ja o tym nie wiem?! Nadal z otworzoną buzią wsiadłam na przednie siedzienie. Kastiel uśmiechnął zadziornie. Po niedługiej chwili nacisnął pedał gazu i ruszyliśmy w stronę szpitala. Od razu wbiło mnie w siedzenie. Szybko, naprawdę szybko. Przeszedł mnie dreszcz.
Dotarliśmy na miejsce po jakiś czterdziestu minutach. Z auta wysiadłam mając nogi jak z waty. Nie chcę z nim wracać z powrotem. Bynajmniej nie przy takiej prędkości. Zaczęłam znowu myśleć o rodzicach. Kastiel złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego. Uśmiechął się smutno. Chwilę po tym pociągnął mnie do wejścia.
Szpital był ogromny. Po 10 minutach, zanim znaleźliśmy odpowiednią salę, albo raczej zanim Kastiel ją odnalazł, wydało mi się, że minęły wieki. Nie mogłam przestać myśleć o rodzicach. Przed salą spotkaliśmy pielęgniarkę. Kazała nam czekać kolejne 10 minut. Kurczę no. Podczas gdy Kas siedział spokojnie, ja chodziłam w kółko. Nie mogłam ustać w miejscu. W końcu jednak otworzyły się drzwi na salę i razem weszliśmy tam. Zobaczyliśmy tam... |
cz. 13 (gru 16, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Zobaczyliśmy tam biel. Wszędzie biel; ściany, podłogi, sufit, wszystkie meble. Nawet pacjenci, właściwie wszyscy biali jak kartka papieru. Właściwie od razu zauważyłam moich rodziców. Przyspieszyłam kroku i pociągnęłam za sobą Kastiela. Rodzice żyli, a ja byłam szczęśliwa i smutna zarazem. Żyją, ale są w naprawdę złym stanie. Gdy doszłam do nich, zauważyłam, że śpią. Nie powinnam ich budzić, więc usiadłam na krześle obok i westchnęłam głęboko. Kastiel przytulił mnie od tyłu, co trochę dodało mi sił. Złapałam mamę za rękę i czekałam.
Siedzieliśmy tam cztery godziny, właściwie nic nie robiąc. W końcu jednak godziny odwiedzin się skończyły. Nie chciałam wychodzić z pokoju, ale pielęgniarki nas wygoniły. Usiadłam przed salą na krześle i nie miałam zamiaru się ruszyć. Kastiel przykucnął przede mną i złapał za ręce. - Słuchaj, mała - zmusił mnie, abym spojrzała mu w oczy - nie załamuj się. Dobrze będzie.
Chłopak westchnął i wstał ze złośliwym uśmieszkiem. Kilka sekund póżniej już leżałam w jego ramionach. Nie miałam siły aby wrzeszczeć i kopać na wszystkie strony żeby mnie puścił, więc dałam sobie z tym spokój i postanowiłam później go wykończyć. Wszyscy gapili się na nas gdy szliśmy. Wreszcie doszliśmy, a właściwie Kastiel doszedł (XD) do auta, bo ciągle znajdowałam się na jego rękach. Od tych spojrzeń i cichych pomrukach wymienianych na nasz temat byłam czerwona jak piwonia. W końcu Kastiel wniósł mnie na tylne siedzenie swojego ferrari. Sam usiadł z przodu i obrócił się do mnie. - Jeśli nie zamierzasz wracać do domu, to chociaż śpij w ausie, a nie na korytarzu - powiedział oschle.
Kastiel wyciągnął do mnie ręce i mogłam wypłakać się w jego ramię. Zaczął gładzić mnie po plecach, aż w końcu zasnęłam.
- Mała, wstawaj - ze snu wyrwał mnie głos chłopaka. Wymruczłam coś w odpowiedzi i znowu próbowałam zasnąć - Nie no, nie mów, że znowu chcesz wylądować na podłodze? - na te słowa zerwałam się i wyprostowałam, co nie było dobrym pomysłem. Po całej nocy spędzonej w samochodzie wszystko mnie bolało.
Prychnęłam. Ściągnęłam bluzkę i założyłam drugą. Następnie przebrałam spodnie. Kilka razy przyłapałam Kasa na tym, jak się na mnie gapił, ale nie zważałam na to. Na koniec poczochrałam jego jedwabne włosy i wyszłam z auta, a on za mną. Wreszcie wczołgaliśmy się schodami na odpowiednie piętro i pod odpowiednią salę. Otworzyłam drzwi i... |
cz. 14 (gru 28, 2013)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Wreszcie wczołgaliśmy się schodami na odpowiednie piętro i pod odpowiednią salę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam mamę siedziącą na łóżku i przyglądającą się tacie, który nadal spał. Wyrwałam rękę z uścisku Kastiela i ze łzami w oczach pobiegłam w stronę rodziców. - Mamo! - krzyknęłam nieco przyduszonym głosem - Mamuś! - byłam już przy łóżku i rozpłakałam się ze szczęśćia.
Poczułam jak Kastiel kładzie swoją rękę na moją i ściska ją. Zapadła cisza. Siedzieliśmy tak nie wiadomo ile, nie liczyłam czasu. Ciągle próbowałam sobie wytłumaczyć, dlaczego? Dlaczego rodzice to zrobili? Po co? Nie ufali mi? Tyle pytań krążyło po mojej głowie. W pewnym momencie drzwi do sali się otworzyły i wkroczyła przez nie pielęgniarka. Jak na moje oko Rozejrzała się po sali i ogłosiła, że czas odwiedzin się skończył. Błyskawicznie wstałam z krzesła. Pociągnęłam Kastiela za rękę. Zatrzymałam się przy drzwiach i jeszcze obejrzałam się prze ramię. Mama patrzyła na mnie z błagalnym wzrokiem. Nie zważając na to ruszyłam w stronę wyjścia.
- Evvi - zaczął Kastiel - Nie denerwuj się tak na swoich rodziców.
Po przyjechaniu pod mój dom powiedziałam Kastielowi, że chciałabym zostać sama. Po dłuższej chwili kłócenia się ze mną o to, czy ma zostać, czy nie, zgodził się na to i odjechał. Przed tym obiecał mi jednak, że jutro mnie odwiedzi. A jutro była... sobota. Przynajmniej nie musiałam się wlec do szkoły. Spojrzałam na zegarek. Było po dwudziestej. Wzięłam długi prysznic i położyłam się spać.
- H-halo? - sapnęłam. Przy okazji zerknęłam na zegarek. Za dwadzieścia dziesiąta rano. Aż tak długo spałam?
Wstałam z łóżka i wyjrzałam za okno. Szykował się słoneczn dzień. Z szafy wybrałam białą bokserkę i czarne krótkie spodenki. Włosy sięgające do ramion związałam w kitkę. Tak ubrana weszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. W lodówce znalazłam jakąś szynkę, masło i ogórka. Uszykowałam sobie kanapki i usiadłam po turecku na kanapie. Włączyłam telewizor i zaczęłam je jeść. Oczywiście ktoś mi musiał przerwać. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Odłożyłam talerz, a potem wstałam i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i od razu się uśmiechnęłam... |
cz. 15 (sty 2. 2014)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Odłożyłam talerz, a potem wstałam i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i od razu się uśmiechnęłam. - Nico! - otworzyłam szerzej drzwi - Cześć! - Hej Evvi! - przywitał się radośnie - Mogę wejść? - Jasne - wpuściłam go do środka. Wszedł i usiadł na kanapie - Co cię sprowadza? - Nie było cię kilka dni w szkole, więc postanowiłem, że wpadnę - uśmiechnął się szeroko - Adres wziąłem od tej rudej dziewczyny, chyba Iris. - Tak, to Iris - potwierdziłam i przysiadłam się do niego - Dzięki za troskę. Chcesz może herbaty? - Tak, poproszę - uśmiechnął się szeroko. Wstałam i poszłam do kuchni. Po chwili herbata była gotowa. - Proszę bardzo - postawiłam przed nim kubek i uśmiechnęłam się. - Dzięki - uśmiechnął się jeszcze szerzej - Evvelin - zaczął po dłuższej chwili i popatrzył mi w oczy - Jeśli mogę zapytać... Co się stało z twoimi rodzicami? - Moi rodzice - westchnęłam i podeszłam do komody stojącej dokładnie na przeciwko drzwi wejściowych, tylko że w salonie. Stały na niej zdjęcia moje oraz rodziców - mieli wypadek. Wracali z Dublina. Chyba słyszałeś o tym wypadku samolotu. Więc wylądowali w szpitalu. Byłam tam, ale niestety trochę się posprzeczaliśmy. Jutro jadą do siostry mojej mamy. Gdzieś tam do Bratysławy. - A więc to tak... - poczułam oddech chłopaka na moim karku. Błyskawicznie się obróciłam i to był błąd. W mgnieniu oka znalazłam się w żelaznym uścisku Nico. Uśmiechnął się zadziornie oraz przyciągnął mnie bliżej do siebie. Po chwili zbliżył swoje usta do moich i pocałował mnie. Byłam zaskoczona, więc nie opierałam się. Trwaliśmy tak chwilę, podczas której mogłabym przysiąść, że usłyszałam trzaskanie drzwi. W końcu oderwaliśmy się od siebie. - Ch-chyba już pójdę - oznajmił Nico i udał się do przedpokoju, gdzie ubrał buty. Po chwili już go nie było. Zaczęło do mnie docierać co się stało. Co ja właśnie zrobiłam? Osunęłam się na podłągę nadal opierając się o komodę. Schowałam twarz w dłoniach. Pocałowałam innego... innego niż Kastiel... i nie opierałam się temu... Nie wiedziałam co myśleć. Siedziałam tak chwilę myśląc, czy powiedzieć o tym mojejmu chłopakowi, czy nie. Postanowiłam, że mu o tym powiem. I to od razu. Drżąc wstałam i poszukałam telefonu. Kiedy go znalazłam wybrałam numer Kastiela. Zadzwoniłam, ale nie odebrał. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Westchnęłam. Zostawiłam wiadomość na poczcie głosowej. Zadzwoniłam jeszcze do Lysandra. - Słucham? - usłyszałam w komórce. - Cześć Lys, z tej strony Evvi. - A tak, witaj. Po co dzwonisz? - Wiesz może, co się stało Kastielowi? Miał przyjść, a go nie ma, do tego jeszcze nie odbiera telefonu. - Także chciałem z nim pogadać, ale mówił, że jest już przed twoimi drzwiami. Otwierał drzwi i nagle się rozłączył - oznajmił, a ja głośno przełknęłam ślinę - Dalej już nie wiem. - Dz-dzięki L-Lys. N-naprawdę mi pomogłeś. D-do zobaczenia - rozłączyłam się. Rzuciłam telefon na poduszkę, a sama rzuciłam się na kanapę i zwinęłam w kłębek. Czyli, że wszystko widział. Czyli wie, że... Zacisnęłam zęby. Pierwsza łza popłynęła mi po policzku. Teraz na pewno mi nie wybaczy. Pomyśli, że jego ojciec miał rację myśląc o mnie w taki sposób. Jednak może jeszcze nie jest za późno? To myśląc wstałam i wytarłam twarz wierzchem dłoni. Nie mogłam się się tak łatwo poddać. Wstałam i zrobiłam to co Nico przedtem. Ubrałam buty i po prostu wyszłam.
Jak zwykle po dziesięciu minutach byłam przed drzwiami domu Kastiela. Zapukałam, a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, pchnęłam lekko drzwi. Na szczęście były otwarte... |
cz. 16 (sty 4. 2014)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Jak zwykle po dziesięciu minutach byłam przed drzwiami domu Kastiela. Zapukałam, a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, pchnęłam lekko drzwi. Na szczęście były otwarte. Odważnie przekroczyłam próg. W salonie go nie było. Musiał być w swoim pokoju. Już miałam otworzyć drzwi do niego, ale się zawahałam. Pokręciłam głową i nacisnęłam na klamkę. Kastiel stał przy otwartym oknie i palił papierosa. - K-Kastiel? - zaczęłam nie pewnie - Mogę? - Po co przyszłaś? - zapytał obojętnym tonem, nawet nie odwracając się. - Kastiel, to... - Tak, tak. To nie tak jak myślę. Jak zawsze - prychnął. - A-le teraz naprawdę... - Evvelin - przerwał mi - nawet nie zauważyłaś, kiedy wszedłem - tym razem odwrócił się do mnie. - Przynajmniej mnie wysłuchaj - oznajmiłam cicho. - Tutaj nie ma nic do wysłuchiwania. Od razu miałem złe przeczucia do tego... Nico - jego imię powiedział z nieukrywanym obrzydzeniem. - Jest i to dużo - podeszłam do niego i chwyciłam jego twarz w obie ręce. Nie chciał na mnie spojrzeć, ale zmusiłam go do tego - Spójrz mi w oczy. - Co chcesz mi powiedzieć? - na dźwięk jego lodowatego głosu przeszedł mnie dreszcz. - Nicolas mnie zaskoczył, zrozum to - powiedziałam niemal z błaganiem w głosie. - To czemu się nawet nie opierałaś? - Właśnie dlatego, że mnie zaskoczył - spuściłam wzrok. Nie wierzył mi. - Evvelin, jak już wspomniałam wcześniej, nawet mnie nie zauważyłaś. Byłaś nim za bardzo "zajęta". - Tobie nigdy się nie przydarzyło pocałować kogoś innego? - oczy miałam pełne łez, więc mrugałam szybko, aby nie uleciały. - No może było kilka takich akcji... - zaczął Kas i od razu się zamyślił - A-ale to nie ma nic wspólnego! - powrócił do rzeczywistości. - A właśnie ma - podniosłam na niego wzrok - Sam nie jesteś święty. Miałeś takie sytuacje wielokrotnie, ja mam ją pierwszy raz. - Evvelin - złapał mnie za ręce, które nadal trzymałam na jego policzkach - Zrozum mnie. Nie umiem... - Wybaczyć mi? - dokończyłam za niego. Wyrwałam ręce z jego uścisku i skierowałam się do wyjścia. Postawiłam ledwie kilka kroków gdy chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przywarłam do niego całym ciałem. On wtulił twarz w moje włosy. Po chwili uniósł mój podbródek i pocałował mnie. - ...wytrzymać bez ciebie - wyszeptał po chwilii. Uśmiechnęłam się. - Nawzajem - znów wtuliłam się w jego ramiona. - Nie rób więcej takich akcji - kiwnęłam głową - To co, małe plany na weekend? - zapytał z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. - Coś ty znowu wymyślił? - spojrzałam na niego i uniesioną brwią. - Dzwonił mój kolega... |
cz. 17 (sty 13. 2014)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
- Dzwonił mój kolega, pracuje jako DJ w pobliskim klubie. W piątek nie ma planów więc... - Więc? - Więc zapytał się mnie, czy mam wolną chatę. - Powiedziałeś, że masz? - kiwnął głową, a zaraz po tym uśmiechnął się zawadiacko - Czemu się tak uśmiechasz? O co chodzi? - Bo podałem mu adres twojego domu... - Kastiel! - skrzyżowałam ręce na piersi - Nie zgadzałam się na to! - Nie marudź Evvi... - Kastiel załamał ręce. Prychnęłam. - No dobra... Trzeba było mnie uprzedzić - oparłam ręce na jego barkach. - Jasne, jasne - położył mi rękę nisko na plecach i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam się i odepchnęłam go. Ten zdziwiony wypuścił mnie z objęć. Ze śmiechem zaczęłam przed nim uciekać. Zanim tamten się zorientował byłam już w salonie. Trochę zabawy nigdy nie zaszkodzi. Od małego kochałam zabawę w berka. Może i mam siedemnaście lat, ale często bywam dziecinna. Zaczęłam biegać po całym domu. Dziesięć minut latałam w tą i spowrotem, aż w końcu opadłam zmęczona na łóżko. Kastiel zamknął drzwi. Także był zdyszany. Chwilę potem rzucił się obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego tors. Wdychałam tak znajomy mi zapach. Po chwili złapał mnie za podbródek unosząc go do góry. Myślałam, że będzie to delikatny pocałunek, ale chłopak wbił się w moje usta. Oddałam pocałunek, a właściwie się w nim zassałam. Znalazłam się na nim i włożyłam ręcę pod jego koszulkę. Po chwili go jej pozbawiłam.
- Tak, słucham? - usłyszałam kobiecy głos. Poznałam go. - Ci-ciocia Titi? - spytałam niepewnie. - Evvi, słonko ty moje! - mimowolnie wywróciłam oczami - Jak ja cię dawno nie widziałam! - Tak, tak, ja też tęskniłam - dokładniej nie widziałam jej z pięć lat. Wyjechała, gdy byłam jeszcze w gimnazjum - Jest może gdzieś tam mama? - Kathy jeszcze śpi, nie chcę jej budzić. Coś jej przekazać? - Powiedz, że ją p-przepraszam i mówię, żeby później d-do mnie z-zadzwoniła - powiedziałam z drżącym głosem. - Dobrze słonko, przekażę - dobrze, że nie musiałam jej się tłumaczyć. - To... Do usłyszenia - pożegnałam sięi rozłączyłam. Odłożyłam telefon i poczułam, jak Kastiel obejmuje mnie. Wtuliłam sięw jego ramię. - Zadzwoniłeś do tego Dj-a? - spytałam. - Tak, powiedział, że będzie w piątek koło południa, żeby rozłożyć sprzęt - odparł i wtulił się w moje włosy. - Okej. Czyli jutro w szkole zaproszę wszystkich. - Wszystkich? - puścił mnie i stanął na przeciwko - A zamierzasz zaprosić na imprezę tego... - Nawet nie kończ tego zdania - przerwałam mu, bo już szykowała się fala przekleństw - Wiem, co o nim myślisz, wiem, co byś mu zrobił. - Radzę ci go nie zapraszać. - Nie myślałam jeszcze nad tym, czy go zaprosić, czy nie. Wolałabym, żeby przyszedł. - Nawet po tym, jak cię poc... - Jednak nadal jest moim przyjacielem - przerwałam mu - Jeżeli przyjdzie, powiem mu, co o tym myślę. - W takim razie ja zaproszę Amber. I jeszcze samodzielnie po nią pojadę. - Kastiel! - poczułam, że się czerwienie - T-to nie to samo. Amber nienawidzimy oboje. - Pff... - chłopak podszedł i przytulił mnie do siebie. - Będę się już zbierała - oznajmiłam po chwili. Było już po dwudziestej. - Może cię podwieść? - Kas uśmiechnął się i, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chwycił mnie za nadgarstek oraz pociągnął w stronę czerwonego ferrari.
W szkole zaprosiłam już wszystkich, a co do Nico... |
cz. 18 (sty 23, 2014)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
W szkole zaprosiłam już wszystkich, a co do Nico... Jego też. Nie zaprosiłam tylko "Świętej Trójcy". On na to zasługiwał, one - nie. Usłyszałam pukanie i stanęłam na równe nogi. Po chwili otworzyłam drzwi. Stał w nich Kastiel wraz z Lysandrem. Mój chłopak zadowolony wszedł przodem, a za nim Lys, zdyszany i taszczący stertę pudeł, najprawdopodobniej z alkoholem. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie musiałam się przebierać i flirtować z jakimiś obleśnymi sprzedawcami. Postawili pudła w salonie. Podeszłam do nich i zajrzałam do środka. Tak. Sama wódka, whiskey, kilka piw i innych alkoholi. - A normalnego napoju to już nie mogliście kupić? - zapytałam z przekąsem. - Dziewczyno - zaczął Lysander ledwo dysząc - ciesz się tym, co masz. - Picie i jakieś żarcie sama musisz załatwić - oznajmił Kastiel i rozsiadł się na kanapie. - Okej. Czyli ja idę do sklepu, a wy zakładacie fartuszki i sprzątacie tu - odparłam zakładając buty - A i Lysander - zwróciłam się do białowłosego - Pilnuj, żeby on nie grzebał w moich rzeczach. Chłopak zasalutował mi, a po tym padł zmęczony obok Kasa. Uśmiechnęłam się pod nosem oraz wyszłam z domu. Wiedziałam, że będę musiała sama posprzątać dom. Ruszyłam do najbliższego supermarketu, ale dojście i tak zajęło mi 10 minut. W środku wzięłam wózek i wpakowałam tam wszystkie napoje gazowane, jakie mi się trafiły, piętnaście paczek chipsów i plastikowe kubki. Podeszłam do kasy. Sprzedawca wydawał się niewiele starszy ode mnie. Na pierwszy rzut oka przystojny. Skasował wszystko. Cena aż mnie przeraziła. - 478,56 złoty - oznajmił spokojnie sprzedawca. - I-ile? - aż mi szczęka opadła - Kurczę, pójdzie na to cały mój portfel... - wyjęłam pieniądze i położyłam na ladzie. Nic mi nie zostanie, a szkoda, bo chciałam wyjść z Rozą na zakupy... - Proszę, oto reszta - chłopak podał mi kasę i uśmiechnął się, ukazując żółte zęby. Ble... - Dziękuję - niechętnie odwzajemniłam uśmiech oraz popatrzyłam na zakupy - Jasna cholera! - uderzyłam się otwartą ręką w czoło. Jak ja to dotaszczę do domu? Chwyciłam za kieszeń. Pięknie. Telefonu też nie wzięłam. - Coś nie tak? - zapytał przyjaźnie chłopak. - Wszystko okej, tylko jak ja się z tym zabiorę... - nagle mnie olśniło - Hej. Mogę pożyczyć ten wózek? - No nie wiem... Musiałbym się zapytać... - No proszę cię - zbliżyłam twarz do jego, tak, że patrzył mi w oczy - Czy nie mógłbyś nagiąć trochę zasady? Dla mnie? - położyłam swoją rękę na jego. - No dobrze, ale wzamian poproszę dziewięć cyferek - uśmiechnął się szerzej oraz wyciągnął spod blatu białą kartkę i długopis. - Jasne - uśmiechnęłam się sztucznie. Chwyciłam pisadło i napisałam numer. Następnie spakowałam zakupy do wózka. Wychodząc ze sklepu czułam na sobie wzrok sprzedawcy. Mimowolnie prychnęłam. Jednak nie był taki przystojny, jak myślałam. Przetłuszczone włosy, żółte zęby, podkrążone oczy. Na kartce nie zapisałam swojego numeru, tylko losowe cyfry. Ale dostałam wózek! I nie mam zamiaru go oddawać. Podczas drogi powrotnej ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. No co? Nigdy nie widzieli człowieka z wózkiem sklepowym? Po dziesięciu minutach byłam pod domem. Jakoś do niego dojechałam. Pchnęłam drzwi. Gdy ogarnęłam wzrokiem salon, o mało nie padłam... |
cz. 19 (wrz 23. 2014)
Kliknij [Pokaż] aby to przeczytać. |
---|
Pchnęłam drzwi. Gdy ogarnęłam wzrokiem salon, o mało nie padłam. Na żyrandolu wisiała... moja ulubiona bluzka. Po całej podłodze walały się inne moje rzeczy i papierki po cukierkach. Poduszki dotychczas ułożone na kanapie były porozrzucane. Jedyne co było na miejscu to kartony z piwem. Lustro i wiszące na ścianach obrazu były przekrzywione. Jeden z nich spadł, gdy tylko tam popatrzyłam. Myślałam, że zaraz zemdleję. Oparłam się o wózek i odetchnęłam głęboko. Policzyłam do dziesieciu. Już się bojąc przeszłam z salonu do swojego pokoju, starając nie patrzeć na bałagan za mną. Drzwi do niego zastałam otwarte. Dochodziły z niego krzyki i różne odgłosy. Weszłam do niego i ujrzałam Kastiela... w białym fatuszku, a za nim całego czerwonego, zziajanego Lysandra. Biegali po całym pokoju. Kastiel z czymś czarnym w ręku. Lys najwyraźniej chciał go zatrzymać. Rozejrzałam się przerażona. Wszystkie szafki były pootwierane, rzeczy z nich powypadały. Na łóżku leżała moja bielizna. - C-co... - sapnęłam. - Co tu się no cholery dzieje? - Otworzyłam szeroko oczy. Chłopcy popatrzyli na mnie. Kastiel jak zwykle z siebie zadowolony, a Lysander z przerażoną miną. - Evvelin... - oznajmił cicho, po czym dosłownie padł przede mną na kolana. - Przepraszam! - Czemu... - zaczęłam, ale od razu mi przerwał. - Próbowałem tylko znaleźć fartuchy, tak jak prosiłaś, i zostawiłem go na dosłownie moment, a on dorwał się do twoich... - Dobra, Lysander, spokojnie - uspokoiłam go. Chłopak podniósł się. - Poukładaj poduszki w salonie i odpocznij chwilę, dobrze? Białowłosy popatrzył na mnie zaniepokojony, skinął głową i ruszył w stronę salonu. Zamknęłam za nim drzwi. Skrzyżowałam ręce na piersiach. Podniosłam głowę na opierającego się o biurko Kastiela. - Tłumacz się - warknęłam. Ten tylko prychnął i walnął się placemi na moje łóżko. - Kastiel! - krzyknęłam na niego. - Słucham cię, słucham - wymruczał. - Właśnie widzę, jak bardzo - westchnęłam. - Wytłumacz, jak w ciągu trzydziestu minut stał się tutaj taki bałagan? - A czy kazałem kiedykolwiek z czego tłumaczyć? Stało się, co się stało. - Przynajmniej to posprzątaj! - załamał mi się głos. - Nie chce mi się. - To niech ci się zachce! - Nie zachce mi się - mówiąc to przeciągnął się i przeturlał się na brzuch. Przytulił się do poduszki. Nie czekając chwili dłużej wskoczyłam mu na plecy i wyprostowana usiadłam po turecku. - Złaź ze mnie, ciężka jesteś - jęknął w poduszkę. - Nie chce mi się. - Puściłam uwagę o ciężkości mimo uszu. - Jak chcesz, ale dla mnie - to nawet lepiej. Po chwili nie siedziałam już na jego plecach. Kastiel błyskawicznie się obrócił łapiąc mnie za nadgarstki jedną ręką, a drugą złapał za moje biodro. Zaskoczona leżałam pod nim. Jedną ręką nadal trzymał nadgarstki nad moją głową, drugą wsunął pod moją koszulkę. Ocierając nią o moje plecy pozbawił mnie jej. Zanim zdążyłam zareagować zaczął całować moją szyję, coraz mocniej i mocniej, aż ugryzł miejsce, w którym się zatrzymał. Następnie przejechał językiem po całej długości szyi, aż dotarł do ust. Przygryzł moją dolną wargę, na co jęknęłam. Poczułam, jak jego wolna ręka przesuwa się po moim brzucuh wprost do zapięcia mojego biustonosza. - S-stop - Przekręciłam głowę na bok, żeby móc coś wykrztusić. - Ka-Kastiel, Lysander jest tu-tutaj, nie możesz... Jęknęłam, gdy ustami przesunął się w dół mojej szyi, gdzie dotarł do obojczyków. Gwałtownie zaczął je całować. Dosłownie zerwał ze mnie biustonosz i rzucił go w róg pokoju. Zjechał jeszcze niżej. - Prze-przestań! - wyjąkałam, kiedy pocałował moją pierś. - Wiesz co? Nie chcę - prychnął. Oderwał się ode mnie, po czym wstał i skierował się do drzwi. - I nigdy mi się nie zachce przestać. - Chwycił za klamkę. - A i jeszcze jedno - obrócił się na pięcie - Załóż to. - Rzucił we mnie czarnym zawiniątkiem, które przez cały czas trzymał w dłoni. Wyszedł. Westchnęłam. Spojrzałam na rzecz w mojej ręce. Czarne, koronkowe stringi. A myślałam, że bardziej zboczony być on nie może. Znalazłam i ubrałam biustonosz, a następnie bluzkę. Jakoś ogarnęłam pokój. Po dziesięciu minutach poszłam do salonu, starannie zamykając moją sypialnię na klucz. W salonie panował odrobinę większy porządek niż wcześniej. Ale kto się obijaj na kanapie zamiast sprzątać? Ta ruda małpa. Lysander poukładał poduszki i właśnie wieszał równo obrazy. - Lysander - sapnęłam - jaki ty jesteś kochany! - Podbiegłam do niego i go przytuliłam. - Dz-dziękuję - zająknął się i zaczerwienił. Wydawało mi się, że zaraz przybierze kolor intensywniejszy od włosów Kasa. - A ja to już nie jestem kochany? - Kastiel udał, że płacze. - Jesteś mendą społeczną i tyle mam do powiedzenia. - Puściłam Lysa i ruszyłam po wózek. - Jakbyście mogli, to przesuńcie kanapę po ścianę - wskazałam na nią palcem - naprzeciwko niej ten stolik - pokazałam na stolik do kawy wykonany z ciemnego drewna - a po obu jego stronach fotele. Weszłam do kuchni. Z szafek powyciągałam miski, powsypywałam w nie siedem paczek chrupek. Resztę schowałam na czarną godzinę. Przeniosłam miski na stół, ustawiony według moich rozkazów. No. jedna rzecz, która poszła dziś po mojej W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. - Otworzę - ziewnął Kastiel. Przed drzwiami stał Dallas. - Roztawcie sprzęt na podwyższeniu - rozkazałam. - No i oczywiście cześć. - Uśmiechnęłam się szeroko i podbiegłam do chłopaka. - Dallas - oświadczył również uśmiechnęty, wysoki szatyn, o złotych oczach. - Możesz mówić mi Dal. - Evvi - podałam mu rękę - po prostu Evvi. ****** Ubrana w sukienkę, którą dostałam od Rozy oraz czarne szpilki czekałam na gości. Wszystko wyglądało dobrze. Chłopcy zawiesili i rozstawili kolorowe reflektory. Gdy tak obserwowałam ich przy pracy (ich, znaczy Lysandra i Dallasa), zdałam sobie sprawę, że sprzętu jest naprawdę dużo. Były pewne momenty, kiedy myślałam, że nie starczy miejsca na tańczenie. Rzeczy które można łatwo stłuc, między innymi wazony i niepotrzebne babiloty schowałam do mojego pokoju. Klucz od niego schowałam w szkatułce, a szkatułkę dałam do skrzyni na strychu. Kastiel mówił, że przesadzam, ale ja nie chciałam, aby ludzie buszowali w moim pokoju. Za to udostępniłam pokój rodziców i gościnny, obydwa z łożami małżeńskimi, chyba wiemy po co. Rozalia przyszła wcześniej, aby nam (mi) pomóc. Przygotowała frytki, nugetsy oraz zwykłe tosty, żeby było coś na ciepło do jedzenia. Przyszła ubrana zwyczajnie, mówiąc, że się później przebierze. Na stole leżały miski z chipsami oraz nachosy z salsą i sosem serowym, a obok frytki Przy stole postawione zostały lodówki z piwem. Kieliszki i szklanki stały na wysepce w kuchni, pełniącej rolę baru. Obok stały butelki z Whiskey, Krupnikiem, Wódką Absolut, oraz likierem kokosowym Malibu i Blue Curaçao zwiniętymi z barku rodziców Rozalii. Wraz z likierami przyniosła kilka przepisów na "Doskonałe Drinki z Malibu". W lodówce zostawiłyśmy dwie dwulitrowe butelki Sprite'a, dwie Coca-cole, trzy Pepsi, a nawet kilka półlitrowych butelek Schweppes. Znalazł się też sok ananasowy, malinowy, cytrynowy i syrop cukrowy.. Na dużym talerzu leżały pokrojone w plasterki pomarańcze, cytryny, limetki i ananasa. Lód aż "wylewał się" z zamrażarki. - Evvelin!- zawołała Roza, wyrywając mnie z zamyślenia - Chodź tutaj, jeszcze ponad godzinę do imprezy! - Ale ktoś może przyjść... - Lysander! Zajmij się drzwiami! - Siedzący na kanapie Lysander tylko wzruszył ramionami. Westchnęłam. - Już idę...- Skierowałam swoje kroki do łazienki, gdzie czekała na mnie już Rozalia. - Słucham? Co chciaaaaaa...- przeciągnęłam samogłoskę, zachwycona widokiem przyjaciółki. - I... jak? - Ubrana była w identyczną sukienkę jaką mi dała, tylko w innych kolorach. Wysokie różowe szpilki jeszcze bardziej wydłużały jej długie nogi, do tego pasowały do reszty. Włosy spięła luźno po jednej stronie. - Za ładna, foch. - Skrzyżowałam ręce na piersiach. Roza zrobiła podkówkę, na co tylko przewróciłam oczami. Po chwili jednak przytuliłam ją. - Jak zawsze jesteś piękna. - Dziękuję! - pisnęła i odwzajemniła uścisk. - Ty także jesteś piękna! Ale - odsunęła mnie od siebie - pojawiły Ci się odrosty. - Dotknęła palcem czubka mojej głowy. - Jak to? - sapnęłam. Podbiegłam do lustra i przyjrzałam się swoim włosom. Faktycznie, na głowie prześwitywał mi już mój naturalny kolor. - Roza - jęknęłam błagalnie - zafarbujesz mnie? - Oczywiście. - Przyjaciółka pojawiła się w odbiciu z czerwoną farbą do włosów w ręku. ****** Światła. Muzyka. Gwar. Śmiechy. Niedługo po wyjściu z łazienki zaczęli wszyscy przychodzić. Połowy towarzystwa nie znałam, ale wiecie jak to jest. Zapraszam kogoś, a ten ktoś zaprasza jeszcze kogoś i tak dalej. Siedziałam na sofie z Kastielem i Lysandrem obserwując tańczących albo pijących gości. Połowa była już schlana, a przecież nie minęły jeszcze trzy godziny! W przeciwieństwie do w pełni trzeźwego Kastiela, który siedział ze swoją szóstą szklanką whiskey, nie wspominając ile piw już wypił. - Jak ty to robisz? - spytałam, wyrywając mu szklankę z ręki i biorąc dużego łyka. - Tyle wychlałeś, a nie wyglądasz na nawet odrobinę pijanego. - Mocna głowa - oświadczył i wzruszył ramionami. - Też tego nie rozumiem - oznajmił Lysander kończąc swoją pierwszą szklankę. Czkną. - Ja po jednej gorzej się cz-czuję. Zresztą jak na razie nie powinieneś tyle pić, bo stracisz resztę i-imprezy. - Jasne - westchnął Kastiel i wstał - idę po jeszcze. Wyrwał Lysandrowi szklankę, który tylko pokręcił głową, za to mnie pociągnął za sobą. Idąc (przymusowo) do kuchni spostrzegłam coś w kącie salonu. Wyrwałam się Kastielowi, który popatrzył się na mnie pytająco. Szepnęłam mu, że zaraz przyjdę. Ponownie przyległam do ściany i wytężyłam słuch. W kącie stali Iris i... Nicolas. Nico ubrany w czarne, dżinsowe spodnie i jaskrawo-czerwonej koszulce do złudzenia przypominał Kasiela. Gdyby nie ta blond czupryna. Stali i całowali się. Nie. Całowaniem nie można było tego nazwać. Zdziwiło mnie to. Iris było zakochana w Arminie. I to na maksa. Nie raz o tym wspominała. Raczej powinnam stamtąd iść, ale za bardzo zafascynował mnie ten widok. Z jednej strony chciałam tam podbiec i oddzielić ich od siebie. Mimo tego stałam tam dalej dopóki nie poczułam, że ktoś staje za mną. - Co robisz?! - spytała trochę zbyt głośno Rozalia. Nawalona w trzy dupy, że się tak wyrażę. - Rozalia! Nie za dużo wypiłaś? - spytałam dosyć głośnym szeptem. - A dzieje się to - kiwnęłam głową w stronę całujących się. - Ale o co ci cho... ouu. - Zrobiła lekko zniesmaczoną minę. - Ale że Iris z Nico? Nie spodziewałam się tego po niej. Szykuje się mały romansiiiik! - pisnęła. Walnęłam się ręką w czoło. - Aj, Roza! Po pijaku nie zrozumiesz. Jak wytrzeźwiejesz to Ci wytłumaczę .- Pokręciłam głową ze zniechęceniem. Myślałam, że Nico to spoko facet, że się z nim zaprzyjaźnie. Nie przypuszczałam, że będzie się chciał całować najpierw ze mną, a kilka dni później z moją przyjaciółką. Coraz bardziej przypominał mi Dakotę. Swoją drogą, czy tylko ja uważam, że to damskie imię? Zostawiając Rozalię samą skierowałam się do kuchni, gdzie przy barze stał Armin popisujący się kilku dziewczynom. Rozpoznałam wśród nich wysoką blondynkę Nicole, ubraną w zieloną sukienkę bez ramiączek, ozdobioną baskinką. Obok niej stała nieśmiała Violetta, która akurat nie wyglądała na taką nieśmiałą. Roześmiana od ucha do ucha, w krótkiej plisowanej liliowej kiecce i ostrzejszym makijażu obserwowała poczynania Armina. Chłopak mieszał ze sobą likier Malibu, Blue Curaçao, wódkę Absolut, do tego jeszcze dodał cytrynę. Z zamrażarki wyjął kilka kostek lodu i ukłonił się lekko. - Et voila, drink Malibu Lagoon dla pięknej pani! - Zadowolony z siebie podał szklankę Nicole. Inne dziewczyny westchnęły z zazdrością. - Łał, Armin, nie wiedziałam, że umiesz robić takie wspaniałe drinki! - oznajmiła szczupła, wysoka blondynka, w obcisłej różowej sukience do połowy ud. Wraz z makijażem przypominała mi lalkę Barbie. - Umiem nie tylko to, moja droga - zagruchał, po czym objął ją, Nicole, Violettę i jeszcze parę dziewczyn. Lekko się chwiejąc ruszyli przed siebie. - Bynajmniej umie czytać - stwierdził Kas, na co wskazał na kartkę na stole. - Jeden z przepisów Rozalii? - Uśmiechnęłam się. Chłopak zajął miejsce przy barze i zaczął mieszać nowego drinka. Chwilę później zaczął zaglądać do szafek kuchnnych, wyjął słoiczek z papryczką chili i dodał do napoju. - Co kombinujesz? - Trzeba rozruszać Lysandra. Jest za grzeczny - oświadczył, po czym uśmiechnął się podejrzliwie. Do kuchni wpadła Kim, o dziwo stała i chodziła w miarę prosto, nie chybotała się na boki. - Hej, ludzie, chodźcie zagrać w butelkę! - krzyknęła z nadmiernym entuzjazmem. Uśmiechnęłam się do Kastiela i pociągnęłam go za rękę. Za kim weszliśmy do pokoju gościnnego, tuż obok mojego. Siedzieli tam już: rozkojarzony Lysander, nawalona Rozalia miląca się do Leo, uśmiechnięta od ucha do ucha Iris, wesołego Armina, z Barbie, Nicole i Violettą u boku oraz jakieś inne dziewczyny. Usiadłam między Kastielem a Kim. - No to zaczynamy! - krzyknęłam zacierając ręce. - Gdzie jest butelka? - ogarnęłam ich wzrokiem - Nie macie jej? - Zara będzie! - oświadczył Armin, zza pleców wyjął szampana (skąd on go wytrzasnął?), otworzył z hukiem, przy okazji rozlewając, i wypił duszkiem. Wokół rozległy się pogwizdywania i ciche westchnienia dziewczyn. Chłopak zakręcił butelką. Wypadło na Rozalię. ****** Na wyzwaniach minęła nam godzina. Rozalia dwa razy musiała zatańczyć dla wszystkich, za trzecim razem rozebrać się do bielizny. Iris wysłała do losowej osoby sms-a z wyznaniem miłosnym i zrobić Arminowi malinkę na ramieniu. Ale najgorzej miał Lysander. Co chwilę wskazywano na niego. Kastiel dał mu do wypicia swojego drinka, po czym chłopak stał się bardziej "otwarty". Miał wykonać striptiz, pocałować Leo w usta, zrobić sobie malinkę na ramieniu, dać sobie zrobić "perfekcyjny" makijaż w wykonaniu nawalonej Kim i jeszcze parę rzeczy. - Idę na papierosa - stwierdził i wstał. Złapałam go za rękaw kurtki. - Co? - Obiecałeś, że nie będziesz palił. - Daj mi się wyluzować - odparł z lekkością. Puściłam rękaw z niezadowoleniem na twarzy. Gra toczyła się dalej. Po kilkunastu minutach w końcu wypadło na mnie. Pierwszy raz od początku gry. - No w końcu! - Klasnęłam w ręce. - To co mam zrobić? - Idź do *czk* kuchni i przy *czk* nieś nową wódkę, bo *czk* ta się skończyła *czk* - wymamrotał Armin. - Zajebiście trudne wyzwanie, nie powiem. - Czy on sobie żartuje? Wstałam jednak i ruszyłam wykonać zadanie. Pomyślałam, że skoczę też zobaczyć co robi Kasiel, w końcu długonie wracał. Przechodziłam obok pokoju rodziców, skąd usłyszałam jęki. Evvelin, ogarnij się, przejdź obojętnie. Posłuchałam głosu rozsądku i udałam się po butelkę. Wracając niestety, nie wytrzymałam. Zajrzałam tam. Kolejne wydarzenia nie były już ważne. Jedyne co uważałam za właściwe wybiegając z domu, to to, aby jak najszybciej opuścić to miejsce. Czerwona czupryna. Pieprząca jakąś blondynę. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Może to trąbienie? Oślepiające światło za mną. I to wszystko. Już nic nie czuję.
|
Od autora[]
Haha! Wygrałam wiadro internetów!
Długi rozdział. Ostatni. Kocham was <3